We wtorek wieczorem na ulicach Rzeszowa pojawił się 2-metrowy łoś. Chodził on między blokami, podchodził do ludzi, którzy nagrywali go i robili mu zdjęcia. Zwierze było mocno zestresowane, nie spodziewało się zapewne takiej uwagi. Po Rzeszowie biegał przez całą noc.
Zwierzę postanowiło wybrać się na nocny spacer wzdłuż Bulwarów, aż doszło na ulicę Hetmańską i Powstańców Warszawy. Następnie łoś widziany był w okolicach Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Tam straż miejska oraz policja przeprowadzały akcję odławiania. Weterynarz podał zwierzęciu wielokrotne dawki usypiające. Celem było przetransportowanie go z powrotem na tereny leśne. Niestety, zwierzę nie przeżyło, prawdopodobnie przez podanie zbyt dużej ilości środków.
O sytuacji, którą żyło całe miasto, rozmawiamy z prof. Hanną Mamzer, socjologiem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu
źródło: Mariusz Artmoon Jakubowski, ArtMoon Fotografia, Wikipedia.
- Łosie są w Polsce zwierzętami objęte okresem ochronnym. Wynika to z faktu, że są to zwierzęta rzadkie i mają trudne warunki do rozmnażania i powiększania populacji ze względu na niszczenie habitatu, czyli środowiska, w którym funkcjonują. Zwierzęta budzą sympatię ludzi, choć oczywiście są to zwierzęta dziko żyjące i tak też trzeba do nich podchodzić. To nie są zwierzęta, które samoistnie atakują, to wiemy z naukowych ustaleń, że zwierzęta dzikie w pierwszej kolejności uciekają. Dopiero zapędzenie takiego zwierzęcia w przysłowiowy kozi róg powoduje, że zaczynają się bronić.
- wyjaśnia Hanna Mamzer
Łoś chodził po mieście od wtorkowego wieczoru do środowego poranka. Czy zatem służby popełniły błąd w procesie odławiania zwierzęcia?
- To wymaga oczywiście pracy, poświęcenia i zaangażowania, ale można było zastosować jakąś formę przepędzenia tego zwierzęcia, zwłaszcza w godzinach nocnych, jeżeli ono chodziło po ulicach miasta. Można było zamknąć jedną czy drugą ulicę i po prostu to zwierzę delikatnie przepchnąć, bo one uciekają przede wszystkim przed presją i bodźcami, które je niepokoją. Podawanie środków sedacyjnych zwierzętom dzikim, a w szczególności tego rodzaju zwierzętom jak łosie, sarny, jelenie, jest skrajnie niebezpiecznie, ponieważ te zwierzęta są bardzo niebezpieczne na tego typu działania i bardzo wrażliwe na stres. Zejście śmiertelne w tym przypadku jest wysoce prawdopodobne. To powinna być ostateczność. Jeśli zwierzę dostało zbyt duży środek to jawi się tutaj błąd lekarsko-weteraryjny i tu pojawia się pytanie do lekarza weterynarii, na jakiej podstawie on szacował i w jaki sposób podawał i mierzył tę dawkę.
- twierdzi socjolog.
Zwierzęta w stresie bardzo szybko metabolizują środki sedacyjne i może być tak, że takim zwierzętom trudno jest je podać. Zdaniem naszej rozmówczyni, osoba, która jest uprawniona i przeszkolona, musi posiadać odpowiednią wiedzę w temacie i być może takiej wiedzy tutaj zabrakło.
Powiatowy lekarz weterynarii nie udziela informacji na ten temat. Nieznane są zatem jeszcze oficjalne przyczyny śmierci łosia.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.