reklama

Bieszczady, czyli namiastka nieba. Jeziorka Duszatyńskie, Sine Wiry oraz Łopienka

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Marian Struś

Bieszczady, czyli namiastka nieba. Jeziorka Duszatyńskie, Sine Wiry oraz Łopienka - Zdjęcie główne

Cerkiew w Łopience. | foto Marian Struś

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

WiadomościKtoś powiedział, że w Bieszczady jedzie się tylko raz, a potem się już tylko powraca. Czy zawsze w te same miejsca? Czy koniecznie na Halicz i Tarnicę, na bieszczadzkie połoniny: Caryńską i Wetlińską? Do Cisnej, Ustrzyk Górnych i Soliny? A może by tak wybrać się w inne, mniej znane miejsca, także kultowe, wręcz magiczne. Dwa z nich to rezerwaty krajobrazowe, a są nimi: Jeziorka Duszatyńskie oraz Sine Wiry. Trzecie przez ponad dwieście lat było centrum kultu maryjnego na całe Bieszczady, które podczas odpustów odwiedzało tysiące pielgrzymów. To Łopienka, z urokliwą cerkiewką pw. Świętej Paraskiewii i niezwykłym wprost klimatem.
reklama

Dla odwiedzających turystów Jeziorka Duszatyńskie mają w sobie coś magicznego, chociaż zapewne z innych powodów niż sądzili mieszkańcy tych okolic sprzed ponad stu lat. Cofnijmy się do 1907 roku, kiedy to 13 kwietnia, w wigilię wielkanocną, okolicą Duszatyna wstrząsnął wielki łomot. Te niesamowite huki i trzęsienia ziemi miały ponoć z różnym natężeniem trwać trzy tygodnie.

Dla zabobonnej ludności jasne było, że za osunięciem się stoku Chryszczatej musiały stać tajemne siły, a zapewne sam diabeł. Miejscowi mówili też, że „zwiezło” ziemię za sprawą trzech śpiących tu, zaklętych w kamień, olbrzymów. Stąd i trzy powstałe jeziorka. Nieco światlejsi głosili, że zapewne w stok masywu uderzył meteoryt. Dzisiaj wiemy, że przyczyna niezwykłych wydarzeń w nieistniejącym już, wysiedlonym po II wojnie światowej Duszatynie, była prozaiczna. Chryszczata osunęła się na skutek roztopów i długotrwałych opadów. Ponad 12 milionów metrów sześciennych ziemi i skał, zabierając ze sobą kawał lasu, wpadło w dolinę potoku Olchowatego, tamując jego przepływ.

reklama

W efekcie działania sił natury, powstały trzy jeziorka, z których do dzisiaj uchowały się dwa. Są przepiękne. W lustrze wody odbijają się bajecznie gałęzie rosnących tam buków, nadając wodzie niezwykłą, zielonkawą barwę. W 1957 roku w miejscu osuwiska utworzony został rezerwat Zwiezło. Z Jeziorkami Duszatyńskimi związana jest między innymi postać papieża św. Jana Pawła II, który zauroczył się nimi w czasie swych młodzieńczych wypraw po Bieszczadach. W dramacie „Pod sklepem jubilera” Karol Wojtyła pisał: „… Nie zapomnę nigdy tych jeziorek, co zaskoczyły nas po drodze, jak gdyby dwie cysterny niezgłębionego snu. Spał metal z odblaskiem jasnej sierpniowej nocy. Księżyca jednak nie było. Nagle, gdy tak staliśmy wpatrzeni – tego nie zapomnę do końca życia – gdzieś sponad naszych głów doszło wyraźne wołanie”.

reklama

Bieszczadzkie Sine Wiry

Sine Wiry to rezerwat krajoznawczy o powierzchni 450 hektarów, znajdujący się na terenach dawnych wsi: Łuh, Zawój i Polanki. Jedną z najpiękniejszych i najłatwiej dostępnych częścią rezerwatu jest przełom Wetliny, przebijającej się przez liczne progi skalne u stóp wzgórza Połomy (776 m n.p.m.).

reklama

Dotrzeć do Sinych Wirów można na dwa sposoby: z drogi łączącej Bukowiec nad Zalewem Solińskim z Dołżycą k. Cisnej. Druga możliwość to dojście od strony Kalnicy, mijając po drodze teren dawnej wsi Jaworzec. Obecnie Jaworzec oraz Łuh i Zawój połączone są ścieżką historyczną pn. „Bieszczady odnalezione”.

Zmierzając do celu ścieżką opadającą bardzo stromo w dół, znajdziemy się poniżej jednego z zakoli rzeki, gdzie woda tworzy coś w rodzaju jeziorka. Miejsce przepiękne, uroku dodaje mu skaliste urwisko opadające w kierunku wody. Podążając dalej dochodzimy do odkrytego terenu, gdzie od razu rzuca się w oczy wspaniały przełom Wetliny, wijącej się wśród licznych skalnych progów i potężnych głazów. W jednym miejscu znajdowało się Jezioro Szmaragdowe, utrzymywane przez naturalną tamę, która była w miejscu, gdzie teraz zaczyna się rwący nurt. Jeziorko było bardzo ładne, niestety bezpowrotnie zniknęło.

Poniżej tego miejsca utworzono ścieżkę widokową „Sine Wiry”. Prowadzi ona do tych „właściwych”, dających rezerwatowi nazwę Sine Wiry. Skąd się ona wzięła? Otóż głębsze miejsca na rzece nazywano po prostu wirami, a każdy z nich miał swoją potoczną nazwę. Największy nazywany był właśnie Siny. Cudowne miejsce! Ogromne głazy, pieniące badunie i szum rwącej wody. Sine Wiry niewątpliwie nas zaskoczą pięknem krajobrazu, szumem rzeki i bogactwem przyrody.

Klimatyczna Łopienka

Łopienka, położona u podnóży Łopiennika, podobnie jak wiele bieszczadzkich wsi, nie przetrwała II wojny światowej, a ściślej tego, co po niej w Bieszczadach nastąpiło. Wieś została zniszczona, mieszkańcy wysiedleni. Ocalała jedynie – choć w opłakanym stanie – cerkiew. Uratowano również cudowną ikonę Matki Boskiej z Dzieciątkiem, która podobno ukazała się w tym miejscu. W trosce, aby nie zaginęła, przeniesiono ją do kościoła w Polańczyku. Dopiero jesienią 2000 roku Matka Boska powróciła do cerkwi w Łopience, jednak to, co możemy oglądać obecnie, to kopia, wykonana przez znakomitą pisarkę ikon Jadwigę Denisiuk z Cisnej.

 

Do dziś nie udało się ustalić, kiedy i w jaki sposób cudowna ikona Matki Bożej przybyła do Łopienki. Wiadomo natomiast, iż otoczona kultem ikona, była we wsi już w 1756 roku. Kult ten rósł w wieku XVIII, XIX i XX, a informacje źródłowe potwierdzają ogromną popularność odpustów w Łopience.

Przez ponad dwieście lat przybywały na nie wielotysięczne tłumy pątników i pielgrzymów obu obrządków chrześcijańskich (łacińskiego i unickiego) z odległych stron Polski, Węgier i Rusi, a w okresie zaborów z całej niemal Galicji i Węgier. Cudowny obraz Matki Boskiej Łopieńskiej przyciągał wówczas Polaków z okolic Rzeszowa, Ślązaków od Andrychowa, Słowaków i Węgrów od Użgorodu i Sniny, a kramarzy Żydów aż z Krakowa i wielu innych miast Galicji. Odpusty w Łopience odbywały się wówczas trzy razy w roku: 16 maja w święto Wniebowstąpienia Pana Jezusa, 13 sierpnia – w święto Wniebowstąpienia Marii Panny i 21 września w święto Narodzenia Matki Boskiej. Pasjonujący opis takiego odpustu zamieścił Zygmunt Kaczkowski w „Mężu szalonym”.

Badacze wysuwają hipotezę, iż obecna cerkiew murowana, o typowej XIX-wiecznej bryle zaczerpniętej z wzorów austriackich, mogła powstać w latach 20-30. XIX wieku. W latach międzywojennych cerkiew w Łopience nie miała ikonostasu. Był w niej tylko ołtarz główny z cudownym obrazem Matki Bożej z Dzieciątkiem. Postać Maryji ozdobiona była koroną ze srebra i srebrną sukienką.

Dziś cerkiew jest otwarta dla zwiedzających. Wewnątrz, obok pięknej kopii ikony Matki Bożej Łopieńskiej, uwagę przyciąga drewniana figura „Chrystusa bieszczadzkiego”. Dziesięć minut drogi od cerkwi znajduje się źródełko słynące jako uzdrawiające. Na terenie Łopienki wyznakowano ścieżkę przyrodniczo-kulturową „Dolina Łopienki”. To miejsce niemal kultowe, niepowtarzalne, miejsce mające swój klimat i urok.

Bieszczadzką ciuchcią czy drezyną?

Zwiedzając Bieszczady niekoniecznie musimy robić to sami. Wygodniejszym turystom proponujemy skorzystać z usług biur turystycznych i usług przewodnickich. W ich ofercie są różne wycieczki. Jedną z nich może być np. wycieczka, która łączy najlepszy produkt turystyczny Polski, czyli Bieszczadzkie Drezyny Rowerowe z zamiłowaniem do historii i autentyzmu.

Odwiedzimy prawdziwe perły wśród atrakcji bieszczadzkich między innymi ruiny zamku Sobień, zagórską Via Doloroso i tamtejszy Karmel, park miniatur bieszczadzkich cerkiewek w Myczkowcach, a także sanocki zamek, czyli bieszczadzki skarbiec. Zdradźmy, że przejazd drezynami często uatrakcyjniony jest napadem nań zbójnickiej grupy. Nieokrzesani i rubaszni zbójnicy strzelą na wiwat, opowiedzą swoją historię pod ruinami Sobieńskiego zamku i obdarują „szczęściem” na dalszą drogę. Zapewne zbiorą też coś do kapelusza, no chyba, że akurat będą po łupie, to wtedy podzielą się zyskiem.

Ci, którzy boją się spotkania ze zbójnikami, będą mogli skorzystać z usług słynnej bieszczadzkiej ciuchci, która w okresie letnim kursuje dwa razy dziennie na dwóch różnych trasach; z Majdanu (k. Cisnej) w kierunku połonin do Przysłupia oraz na zachód, wzdłuż słowackiej granicy aż do Balnicy.

Podobno Bóg stworzył Bieszczady, aby dać ludziom namiastkę nieba. Jeśli chcecie się przekonać jak naprawdę jest w tym niebie, zapraszamy w Bieszczady. Przyjedźcie chociaż raz, potem będziecie już tylko powracać!

reklama
reklama
Artykuł pochodzi z portalu wbieszczady.pl. Kliknij tutaj, aby tam przejść.
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama