TKH ENERGA TORUŃ – TEXOM STS SANOK 5-4 (2-1, 2-2, 1-1)
1-0 Denis Fjodorovs-Matesz Zieliński-Ołeksij Worona (4.02)
2-0 Jakub Kwiatkouski (6.50, 4/5)
2-1 Marcin Dulęba-Konrad Filipek (16.44)
3-1 Robert Arrak-Ołeksij Worona (21.38, 5/4)
4-1 Denis Fjodorovs-Jesper Henriksson-Mateusz Zieliński (32.01)
4-2 Herman Bryzgałow (35.23)
4-3 Konrad Filipek-Jonathan Karlsson-Herman Bryzgałow (35.46)
4-4 Lauri Huhdanpaa (49.11)
5-4 Jesper Henriksson-Robert Arrak-Mikołaj Syty (55.43, 5/4)
TKH ENERGA: Studziński – Gimiński, Johansson; Fjodorovs, Arrak, Worona – Zieliński, Henriksson; Baszyrow, Syty, Kwiatkouski – Jaworski, Lavlor; Kalinowski, Johansson, Vahatalo – Schafer, Ziarkowski; Napiórkowski, Prokurat, Maćkowski.
TEXOM STS: Salama – Biłas, Tamminen; Strzyżowski, Karnas, Huhdanpaa – Karlsson, Florczak; J. Musioł, Sienkiewicz, Bukowski – D. Musioł, Rocki; Dulęba, Bryzgałow, Filipek – Niemczyk, Gurshman; Fus, Ginda.
SĘDZIOWIE: Wojciech Wrycza, Przemysław Gabryszak oraz Sławomir Szachniewicz, Kamil Wiwatowski.
KARY: 4-6 minut. STRZAŁY: 30-19.
Torunian można się było obawiać. Ostatnie zwycięstwa TKH w Nowym Targu 9-2 i u siebie z Zagłębiem 3-2 wyraźnie wskazywały zdecydowanego faworyta w meczu z Sanokiem. Zwłaszcza, że goście pojechali do Torunia w niepełne cztery piątki, bez Hendersona, Thomsona, Dobosza i Czopora.
Na początek postraszył Syty, mijając slalomem trzech rywali, ale zatrzymał się na Salamie. Kolejna akcja przyniosła im jednak prowadzenie. Zieliński zagrał krążek do pozostawionego pod sanocką bramką bez asysty Fjodorovsa, który w takich sytuacjach zazwyczaj się nie myli. Szansa na kontrę pojawiła się w 6.50 min, kiedy na ławkę kar powędrował Henriksson. Tymczasem zabójczą kontrę wyprowadzili nie sanoczanie, lecz grający w czwórkę gospodarze, którzy popisali się szybką dwójkową akcją, zakończoną pięknym golem Kwiatkouskiego.
Następne dziesięć minut gry przebiegało pod dyktando torunian. Na bramkę przeciwnika strzelali: Jaworski (10 min.), Johansson (11) i Arrak (13), lecz nie przyniosło to ich drużynie kolejnych zdobyczy. Była 14 minuta, gdy bardziej zdecydowanie przeciwstawili się im goście. Zaczęło się od groźnego strzału Tamminena, chwilę potem spod niebieskiej mocno uderzył Karlsson i w obu przypadkach Studziński miał problemy z obroną.
W 17 min. z jednym z obrońców TKH poradził sobie Filipek, zagrał do środka do najeżdżającego na bramkę Dulęby, a ten zdecydowanym strzałem w okno pokonał bramkarza TKH. W końcówce na bramkę gospodarzy strzelali jeszcze: Fus i Bukowski, lecz nie udało się im doprowadzić do wyrównania. Tercja 2-1 dla torunian, ale w końcowych 5-6 minutach sanoczanie pokazali im swój lwi pazur, przejmując inicjatywę.
Metamorfoza sanoczan
II tercję goście rozpoczęli w osłabieniu, jako że w ostatniej sekundzie I odsłony karę za spowodowanie upadku zarobił Bryzgałow. To bezsensowne wykluczenie szybko się zemściło. W 21.38 min. będący w dobrej sytuacji Arrak zdecydowanym strzałem pokonał Salamę. Potem sanoczanie zaczęli stosować wysoki pressing i gospodarzom trudniej było konstruować akcje.Mimo to w 27 min. Johansson przejechał między dwoma przeciwnikami, z bliska strzelił, ale Salama na raty zdołał nakryć krążek. W rewanżu, w 28 min. na szybkości pojechał na bramkę TKH Huhdanpaa, dobrze przymierzył, jednak Studziński popisał się świetną interwencją. W kolejnej minucie uciekł sanockim obrońcom szybki Arrak, znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem STS-u, lecz przegrał z nim pojedynek.
W 32 min. wydawało się, że nic już nie może przeszkodzić Sienkiewiczowi, aby doprowadzić do wyniku kontaktowego. Krążek miał na łopatce, przed sobą odsłoniętą znaczną część bramki, wystarczyło wepchnąć go za linię bramkową. Jak mu się to nie udało, tego on sam chyba nie był w stanie zrozumieć. Kilkanaście sekund później, zamiast 3-2, było już 4-1.
Najlepszy na tafli Fjodorovs wymanewrował dwóch obrońców, kończąc świetną indywidualną akcję strzałem przy samym słupku sanockiej bramki. Wydawałoby się, że ten zbieg wydarzeń i 3-bramkowe prowadzenie rywali może załamać zespół gości. Tymczasem stało się coś wręcz odwrotnego. Sanoczanie jakby uwierzyli w siebie, w swoją moc i umiejętności.
W 36 min. od zakrystii próbował zaskoczyć Studzińskiego Bryzgałow. Bramkarz TKH nie dał się zaskoczyć, odbił krążek, ale natychmiast dopadł go sanoczanin, umieszczając w bramce. 23 sekundy później padł kolejny gol dla gości. Krążek po strzale Karlssona zdołał odbić Studziński, jednak przy dobitce Filipka nie miał już nic do powiedzenia. Gol kontaktowy uskrzydlił sanoczan, których akcje były coraz groźniejsze.
Dopiero w ostatniej minucie niebezpiecznie skontrowali torunianie. Najpierw Lavlor znalazł się oko w oko z Salamą, ale bramkarz sanocki popisał się fantastyczną interwencją. A dosłownie na 1 sekundę przed syreną kończącą II tercję Arrak wydzwonił w poprzeczkę. Tercja 2-2 i niesamowita metamorfoza sanockiej drużyny. Można było odnieść wrażenie, że zszokowani nią byli sami torunianie.
A mogło być tak pięknie!
Trzecia odsłona zaczęła się fatalnie dla gości. W 43.03 min. za spowodowanie upadku na ławce kar wylądował Gurshman i była obawa, że gospodarze zrobią z tego użytek. Na szczęście sanoczanie bronili się bardzo ambitnie i wytrwali ten czas bez straty bramki.W 46 min. ładną techniczną akcją popisał się Karnas. Mimo ataku dwóch przeciwników utrzymał się przy krążku i wydawało się, że bramka stoi przed nim otworem. A jednak czegoś zabrakło. Może sił, może koncentracji? Goście nie odpuszczali. W 49.11 min. krążek przed siebie niefortunnie (dla siebie i swojej drużyny) wybił Studziński. Próbował sam znaleźć się pierwszy przy nim, ale szybszym okazał się Huhdanpaa, który wpakował go do bramki. Tak padł czwarty, wyrównujący gol dla gości. A przegrywali już 4-1.
Od tego momentu wszyscy zadawali sobie pytanie: kto kogo? W 52 min. pewny tego, że to będzie TKH, był Arrak. Będąc w idealnej sytuacji uderzył, lecz Salama cudownie wyłapał jego strzał do łapaczki. Następnie, w 54 min. świetną sytuację wypracował sobie D. Musioł. Tym razem Studziński znakomicie interweniował.
Na zegarze była 55.43 min, gdy Strzyżowskiemu zdarzyło się pechowo zahaczyć przeciwnika. Sędzia nie miał żadnych wątpliwości i ukarał sanockiego napastnika. Niespełna minutę później Henriksson uderzył spod niebieskiej, a zasłonięty Salama nie dostrzegł krążka, który trafił pod poprzeczkę jego bramki.
Do końca nie udało się już sanoczanom pokonać bramkarza TKH, choć próbowali to uczynić. Szkoda, bo za walkę, jaką zademonstrowali w Toruniu, zasłużyli na 1 punkt!
To cieszy, występ w Toruniu może okazać się przełamaniem. Cała drużyna tym razem zasłużyła na duże brawa. Gdyby jeszcze nie te nieszczęsne kary, gdyby lepiej wyglądała gra w defensywie, każda drużyna w walce z Sanokiem mogłaby mieć kłopoty. Na przykład Cracovia, która w piątek zawita do Sanoka. Pod Wawelem wygrała 6-0. A jak będzie w Sanoku? Może tak, jak w Toruniu, a może jeszcze lepiej!
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.